Morderczy podjazd, ściana płaczu dla cyklistów, najtrudniejszy podjazd Polski... Takie informacje przeczytałam w necie na temat naszej drogi. A mimo to, my, dwie cyklistki, z większym lub mniejszym doświadczeniem, ale za to sporym zapałem, ruszamy pod górę. Momantami czułam jak moje mięśnie się palą i nie można się zatrzymać, bo jak się zatrzymasz to już nie wsiądziesz, rower pojedzie do tyłu zamiast do przodu :p przy okazji można poczytać napisy na asfalcie – wytrwajcie do końca wy konie! Albo – (ten rozbawił nas najbardziej) – Taki tyci podjazd :)
Dzięki nowej rowerowej znajomości z Jarkiem, przejechałam sie znim do Blizanowic i Trestna, widac pozostalosci po powodzi, a raczej zapach niemiły pozostał. Tempo niezłe, bo i jest komu na kole usiąść :)
Miła przejażdzka w gronie rodzinnym :) Tempo nie jest najważniejsze, bo i rower działkowy, dość wiekowy, zabytkowy :) Tak mi sie spodobal, ze wzielam go do wroclawia i bedzie mi sluzyl jako dojazd do marketu, na basen, czyli wszedzie tam, gdzie mojeglo skaniaka nie mialabym serca zostawic na pastwe wroclawskich rowerowych gangow:)
Wyprawa na opatowicka, opalanie i relaks w delikatnym sloneczku:) przy okazji zawarłąm nową rowerową znajomośc, cykliści jednak to otwarci ludzie, prawie jak wspinacze :)